Złość nie odstępuje mnie
ostatnio na krok. Towarzyszy mi ciągle i na wiele sposobów… :-P
Dlaczego? Bo brałam ostatnio
udział w 2 LIVE’ach na jej temat. Czytam o niej książkę i jestem uczestniczką
rewelacyjnego kursu on line o złości właśnie. Wytrwale też pracuję nad nią, a
raczej nad sobą:-) No i nie mogę zapomnieć o najważniejszym, czyli o moich
kochanych dzieciach, dających mi nieskończenie wiele okazji do spotkań ze
złością właśnie.
I naszła mnie taka refleksja.
Zdecydowaną większość mojego życia trenowałam walkę ze złością. Słyszałam, że piękności
szkodzi, że nie wypada się tak złościć. A ja złościłam się jeszcze bardziej. Z
drugiej strony otaczający mnie dorośli wyrażali swoją złość, często całkiem
dobitnie. To jak to jest z tą złością? Bo najczęściej tak strasznie z nią
walczymy, próbujemy ją tłumić, ale ona dochodzi do głosu, czasem wręcz wybucha,
a wtedy biada temu na kogo padło!
Już będąc mamą odkryłam, że
przecież złość jest moim sprzymierzeńcem. Dlaczego?! Bo mówi o moich
niezaspokojonych potrzebach. Złość jest bardzo potrzebna i najgorsze co można
zrobić, to ją tłumić. Ale to nie oznacza wcale, że można ją wylewać na innych.
Co więc robić?!
Tak proste i trudne zarazem:
trzeba zatroszczyć się o siebie. Oczywiście na miarę swoich aktualnych
możliwości. Bo „z pustego i Salomon nie naleje!”. Wyobraźcie sobie szklankę, a
w jej środku Wasze zasoby. Gdy moja szklanka jest pusta, tzn. jestem
niewyspana, zmęczona, miałam ciężki dzień, albo jestem głodna (u mnie to niezwykle ważna potrzeba - poważnie!) to nie jestem w stanie pomóc
dziecku. Dlatego muszę zadbać, by moja szklanka była pełna. Jasne, nie zawsze
możemy zostawić dzieci dziadkom, cioci czy innej dobrej duszy, ale trzeba
znaleźć swoją metodę na tu i teraz, aby móc zadbać o siebie. Taki prosty
pomysł: drugi rodzic zostaje z dziećmi, a ja: ćwiczę/ biegam/ idę na spacer/
słucham muzyki/ czytam ulubiona książkę. Po prostu relaksuję się tak, jak lubię
najbardziej. Choćby przez 15 minut. Nieważne, że zmywarka niewstawiona, a podłoga
nieodkurzona. Ja już dawno temu odpuściłam bycie perfekcyjną panią domu i
przyznam się Wam szczerze: jestem teraz szczęśliwsza. Bo, gdy czas odkurzania
przeznaczę dla siebie, to potem wszystko idzie jakoś bardziej gładko :-), a często
i poodkurzać też zdążę.
Tak więc, jak mówi jedna z
moich ulubionych psycholożek Gosia Musiał, trzeba przestać ze złością walczyć i
zamiast tego wziąć ją pod rękę i się z nią zaprzyjaźnić. Posłuchać, co ona chce
mi powiedzieć. Ja jestem już na drodze ku przyjaźni. Do czego i Was zachęcam.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz