Tak sobie myślę, że nastał trudny czas….
Odkąd zamknięto szkoły rodzice podzielili się na 2 grupy: tych
zachwyconych byciem z dziećmi w domu, prześcigających się w wymyślaniu zabaw i
udostępnianiu pomysłów na FB i tych, których perspektywa siedzenia najbliższych
dni z dzieckiem bez udziału w zajęciach dodatkowych, czy możliwości wyjścia np.
do kina po prostu przeraża. Gdy ktoś wspominał, że ciężko z dziećmi bez żadnych
placówek, to od razu pojawiają się komentarze typu już zapomnieliśmy jak to
jest być z własnymi dziećmi! Że nie umiemy! Że źli rodzice!
Jak wiecie jestem z dziećmi w domu od dawna z własnego
wyboru, więc bynajmniej nie jest to dla mnie sytuacja nowa. A jednak trochę
mnie przygniotła ….Od momentu zamknięcia szkół z mojej perspektywy wiele się zmieniło.
Ale po kolei.
Gdy rozpoczęła się akcja #zostanwdomu zewsząd dobiegały mnie
komunikaty, że wreszcie jest czas, żeby po prostu pobyć razem, że super się bawimy,
że jest świetnie.
Kurde, a ja nie czuję się świetnie! Co jest ze mną nie tak?! Pojawiła
się myśl. Moje dzieciaki odcięte od kolegów ciągle narzekają i jęczą. Kłótnia
jest dosłownie o wszystko. Ja też jestem poddenerwowana koronawirusem, bo ludzie
umierają. I nie chodzi o panikę, ale zwyczajny, zupełnie ludzki strach!
Dodatkowo martwię się tym, że mąż nadal chodzi do pracy i może się zarazić. A
do tego wszystkiego doszła szkoła i przesyłane zadania. No bo niby mamy e-lerning.
Idea jest wprawdzie szczytna, by dzieci miały jak najmniejsze
zaległości. Od razu dodam, że jestem wyluzowana w kwestii ocen i bycia na bieżąco
z materiałem, nie mniej jednak chciałam z dziećmi spróbować to ogarnąć. Każdy, także
nauczyciel, orze jak może i szykuje materiały korzystając z innej platformy (mail,
e-dziennik, clasroom). Dzieciaki nie pamiętają haseł. Nie mogą się zalogować. Staramy się nad tym zapanować,
ale jest tego dużo. Cała masa nieogarniętych dotychczas narzędzi i jeszcze bez
wychodzenia z domu powodują że po prostu i zwyczajnie jest nerwowo. Stres
rośnie…..
No i nie owijajmy w bawełnę mój stres udziela się dzieciom i
robi się naprawdę trudna sytuacja.
Wieczorami scrolluję FB w poszukiwaniu tych świetnych pomysłów
na zabawy, scrolluję i scrolluję. Efekt jest taki, że żadnej zabawy nie
pamiętam – tyle tego przejrzałam. Zasypiam z poczuciem klęski.
I tak mijają kolejne dni jeden po drugim w akcji
#zostanwdomu.
I w końcu przyszła refleksja. Zadbaj o siebie kobieto! Wyżaliłam
się przyjaciółce na wszystko: na wirusa i mój strach, na szkołę, na męża który musi
chodzić do pracy (choć to nie jego wina ;))… i puściło! To było takie proste:
zwyczajnie się wyżalić! Gdy damy ujście naszym żalom, troskom, to spokój wraca,
a rozwiązania same przychodzą :)
Moje wnioski: Pozwól sobie na żal, strach, smutek. A gdy
dasz im już ujście, to odpuścić sobie i po prostu wyluzuj.
Jak potrzebujesz, to uderz parę
razy worek treningowy, jak potrzebujesz, to się przytul do męża czy innej
bliskiej osoby, jak potrzebujesz to poćwicz – w domu też można ;). Zrób coś, by po
prostu zadbać o siebie, a potem będziesz gotowa zadbać o całą resztę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz