piątek, 20 marca 2020

Tak jakoś trudno ....


Tak sobie myślę, że nastał trudny czas….
Odkąd zamknięto szkoły rodzice podzielili się na 2 grupy: tych zachwyconych byciem z dziećmi w domu, prześcigających się w wymyślaniu zabaw i udostępnianiu pomysłów na FB i tych, których perspektywa siedzenia najbliższych dni z dzieckiem bez udziału w zajęciach dodatkowych, czy możliwości wyjścia np. do kina po prostu przeraża. Gdy ktoś wspominał, że ciężko z dziećmi bez żadnych placówek, to od razu pojawiają się komentarze typu już zapomnieliśmy jak to jest być z własnymi dziećmi! Że nie umiemy! Że źli rodzice!
Jak wiecie jestem z dziećmi w domu od dawna z własnego wyboru, więc bynajmniej nie jest to dla mnie sytuacja nowa. A jednak trochę mnie przygniotła ….Od momentu zamknięcia szkół z mojej perspektywy wiele się zmieniło.  Ale po kolei.
Gdy rozpoczęła się akcja #zostanwdomu zewsząd dobiegały mnie komunikaty, że wreszcie jest czas, żeby po prostu pobyć razem, że super się bawimy, że jest świetnie.
Kurde, a ja nie czuję się świetnie! Co jest ze mną nie tak?! Pojawiła się myśl. Moje dzieciaki odcięte od kolegów ciągle narzekają i jęczą. Kłótnia jest dosłownie o wszystko. Ja też jestem poddenerwowana koronawirusem, bo ludzie umierają. I nie chodzi o panikę, ale zwyczajny, zupełnie ludzki strach! Dodatkowo martwię się tym, że mąż nadal chodzi do pracy i może się zarazić. A do tego wszystkiego doszła szkoła i przesyłane zadania.  No bo niby mamy e-lerning.
Idea jest wprawdzie szczytna, by dzieci miały jak najmniejsze zaległości. Od razu dodam, że jestem wyluzowana w kwestii ocen i bycia na bieżąco z materiałem, nie mniej jednak chciałam z dziećmi spróbować to ogarnąć. Każdy, także nauczyciel, orze jak może i szykuje materiały korzystając z innej platformy (mail, e-dziennik, clasroom). Dzieciaki nie pamiętają haseł. Nie mogą  się zalogować. Staramy się nad tym zapanować, ale jest tego dużo. Cała masa nieogarniętych dotychczas narzędzi i jeszcze bez wychodzenia z domu powodują że po prostu i zwyczajnie jest nerwowo. Stres rośnie…..
No i nie owijajmy w bawełnę mój stres udziela się dzieciom i robi się naprawdę trudna sytuacja.
Wieczorami scrolluję FB w poszukiwaniu tych świetnych pomysłów na zabawy, scrolluję i scrolluję. Efekt jest taki, że żadnej zabawy nie pamiętam – tyle tego przejrzałam. Zasypiam z poczuciem klęski.
I tak mijają kolejne dni jeden po drugim w akcji
#zostanwdomu.
I w końcu przyszła refleksja. Zadbaj o siebie kobieto! Wyżaliłam się przyjaciółce na wszystko: na wirusa i mój strach, na szkołę, na męża który musi chodzić do pracy (choć to nie jego wina ;))… i puściło! To było takie proste: zwyczajnie się wyżalić! Gdy damy ujście naszym żalom, troskom, to spokój wraca, a rozwiązania same przychodzą :)
Moje wnioski: Pozwól sobie na żal, strach, smutek. A gdy dasz im już ujście, to odpuścić sobie i po prostu wyluzuj.
Jak potrzebujesz, to uderz parę razy worek treningowy, jak potrzebujesz, to się przytul do męża czy innej bliskiej osoby, jak potrzebujesz to poćwicz – w domu też można ;). Zrób coś, by po prostu zadbać o siebie, a potem będziesz gotowa zadbać o całą resztę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz